Pierwszej pielgrzymce do Klebarka Wielkiego towarzyszyły
radość, podekscytowanie a także nieco niepewności. Nowa inicjatywa,
nieprzetarty szlak i może troszkę niedociągnięć, które jednak nie zdołały przesłonić
tego, co najważniejsze. Grupka, mimo, że niewielka, była jednak dwukrotnie większa niż
ostrożnie szacowano. Cieszyła obecność nieoczekiwanych gości, sympatyków, a
nawet ludzi Tradycji obojętnych, którzy jednak zdecydowali się razem z nami
podążyć do sanktuarium. A największą radością było to, że pielgrzymka w ogóle
mogła stać się rzeczywistością – w ilu
polskich sanktuariach byłoby to możliwe?
Tego roku wierni ruszyli w zauważalnie liczniejszym gronie.
Z radością wychwyciliśmy wiele znajomych twarzy, również z Trójmiasta.
Stawili się nie tylko bywalcy olsztyńskiej kaplicy Bractwa, ale również sporo innych
osób, nawet nie związanych z Tradycją. W masie kolorów świeckich strojów wyróżniały się
czarne sutanny kapłana, braci i habit siostry-oblatki. Tak, tak – nie mogło
zabraknąć i reprezentacji podtoruńskiego Bajerza.
Przed wymarszem – wspólna modlitwa w kaplicy, potem w drogę! Na
dworze orzeźwiający chłód, ale aura sprzyja – tym razem obyło się bez
„pokropienia wstępnego”(przez deszcz) podczas wejścia do Klebarka, a przez
większość drogi towarzyszyły nam promienie słońca, które uwydatniało piękno
Świętej Warmii, sprzyjając pełnej wdzięczności modlitwie i kontemplacji. Pielgrzymi
szlak wiódł głównie polami, łąkami... Jeziora, lasy, krzyże, kapliczki, rzepaki
i mleczyki. Słonko. Sielanka. I jak tu nie dziękować Panu Bogu za piękno Stworzenia?
W drodze godzinki, różaniec (który poprowadził ks. Edmundas)
i pieśni: o Krzyżu – bo przecież szliśmy do sanktuarium Krzyża Świętego.
Maryjne – jak to w miesiącu maryjnym. A że niedawno była Wielkanoc, to i „Zwycięzca
śmierci…” był na miejscu…
Zbędnego balastu w postaci gitar i bębnów w grupie nie stwierdzono ;-)
Zbędnego balastu w postaci gitar i bębnów w grupie nie stwierdzono ;-)
Gdy nieco spóźnieni (pisząc to przeżywam deja vu…) dotarliśmy do Klebarka, już z
daleka słyszeliśmy powitalne bicie kościelnych dzwonów. Na miejscu było już sporo osób, które nie mogły pielgrzymkowego szlaku przejść na własnych nogach i dojechały na samą Mszę w parafii Znalezienia Krzyża Świętego i Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Klebarku Wielkim. A w sanktuarium przy
wrotach kościoła czekali już na nas gospodarze miejsca – kapłani. Ks. prałat
Henryk Błaszczyk pojawił się z relikwiarzem zawierającym fragment Krzyża. a chwilę później powitał
pielgrzymów z prezbiterium.
Po powitaniu w
modlitwie czekaliśmy na rozpoczęcie Mszy świętej, którą odprawił ks. Edmundas
Naujokaitis FSSPX. Piękno klebarskiej świątyni, szat liturgicznych oraz odpowiednia muzyka stworzyły godną oprawę tradycyjnej katolickiej liturgii.
Kazanie z ambony wygłosił ks. Henryk przypominając w nim m.in. o obecności krzyża w kulturze świętej Warmii, m.in. w postaci licznych przydrożnych krzyży czy w warmińskich kapliczkach.
Po Mszy miała miejsce adoracja relikwii, podczas której mała, ale zdeterminowana ;-) podgrupka wiernych zaśpiewała „Vexilla Regis”.
Gdy część typowo religijna dobiegła końca, można było podzielić się wrażeniami i odsapnąć w domu pielgrzyma na poczęstunku, który
przygotowali wierni z Warmii.
Pielgrzymka znów stała się niezapomnianym przeżyciem. Z
pewnością wydarzenie nie doszłoby do skutku, gdyby nie przyjazna postawa i
gościnność ks. Błaszczyka. Bóg zapłać, Księże!
PS. W kolejnym wpisie będzie więcej zdjęć.
Deo gratias i szacunek dla Księdza Proboszcza :)
OdpowiedzUsuńCzy ks. Proboszcz to ten sam ksiądz, co widział jak kopaczowa w Moskwie wkładała po różańcu do kazdej trumny, a ciała były elegancko i godnie odziane?
OdpowiedzUsuń