No dobra, żartowałam.
W tym grodzie i okolicach od dłuższego czasu była garstka
wiernych, którzy poszukiwali posługi odmiennej od tej jaką oferowały im zielone
pastwiska posoborowia. Jednak ani tradycyjnego duszpasterstwa, ani starej Mszy Świętej
- takiej, która była duchowym pokarmem i źródłem łask ich przodków i
niezliczonych świętych - przez lata na Warmii nie było. Wierni, chcąc wysłuchać
takiej Mszy, musieli pokonywać długą drogę, np. do Warszawy.
W ciągu ostatnich kilku lat podejmowano pewne próby
zorganizowania celebracji diecezjalnej, które jednak nie przyniosły
oczekiwanych rezultatów. Niestety, inicjatywy te nie były nagłaśniane i nie
wątpię, że wiele ciekawych historii zaginęło w mrokach dziejów, ale w
najbliższym czasie postaram się coś o tym napisać. Chcę również przybliżyć okoliczności
celebracji w Klebarku Wielkim. Wtajemniczonych proszę o podzielenie się wiedzą
na ten temat (może to być i wiedza tajemna ;-)).
Tymczasem zapraszam do lektury…
---
Początki apostolatu
Bractwa Św. Piusa X w Olsztynie
Wspomnijmy, jak to się zaczęło. W Olsztynie są wierni,
którym Bractwo znane jest nawet od 10 lat, ale dopiero w 2011 roku kilka
zdeterminowanych osób podjęło konkretne starania o celebrację. 15 maja 2011 roku
ks. Edmundas Naujokaitis odprawił pierwszą tradycyjną Mszę w wynajętej na
godziny sali Centrum Młodzieży Polsko-Niemieckiej (ul. Okopowa), tuż obok
zamku. Po każdej z pierwszych trzech odprawionych przez siebie w Olsztynie Mszy
(w maju, czerwcu i sierpniu 2011 r.) ksiądz wygłosił kolejne części wykładu o
kryzysie w Kościele (mp3 do pobrania ze strony przeoratu: tutaj
). Druga i kolejne Msze odbyły się już w innej wynajętej sali (w Domu
Rzemiosła) - również na Starym Mieście(ul. Prosta). W lipcu również ks. Raivo
Kokis odprawił tam Mszę oraz wygłosił wykład „Śpiew gregoriański w liturgii
Kościoła”.
Reakcje i interakcje
Obecność katolickich tradycjonalistów nie wszystkim
przypadła do gustu, wywołując alergiczne reakcje Kurii o dość typowych objawach.
Od maja 2011 r. ukazało się kilka tekstów (sygnowanych m.in. przez biskupa
Jacka Jezierskiego), w których stężenie przekłamań czasem osiągało niebezpiecznie
wysoki poziom, i których krytyka stała się cenioną rozrywką zorientowanych w
temacie internautów ;-) Potem, na przełomie 2011 i 2012 roku na łamach regionalnego
pisma „Debata” toczyły się „polemiki z polemiką”, w których stanowisko kurialne
reprezentował na ogół sekretarz księdza biskupa, ks. Rosłan.
W grudniu 2011 r. dzięki „czyjejś” interwencji trzeba było zmienić
miejsce celebracji pod pretekstem rychłego tudzież nader pilnego "remontu
sali". Przebieg tegoż "remontu sali" można było osobiście
skontrolować dzięki regularnie w niej organizowanym spotkaniom, np. Klubu
Gazety Polskiej. Obecności drabin, rusztowań ani kubłów z farbą nie odnotowano.
Mimo drobnych przeciwności…
Również wizyta ks. Karla Stehlina (25 września 2011r.
)została „zareklamowana” przez Wikariusza Generalnego, tym razem również na
łamach „Posłańca Warmińskiego”. Wrześniowa Msza i wykład o Mszy Św., w których uczestniczyło prawie 70 osób, były ostatnimi
które przypadały raz w miesiącu - już od października Msze były celebrowane dwa
razy w miesiącu (na ogół w drugą i czwartą niedzielę).
W grudniu 2011 roku, po pożegnaniu z Domem Rzemiosła
celebracja powróciła do pierwotnej lokalizacji, na ul. Okopową. Trzeba
przyznać, że sala na Okopowej miała swój urok - półkoliście zakończone okna,
nadające jej bardziej "kaplicowy" wygląd, a nawet coś, co
pieszczotliwie nazwę "nawą boczną". Była też strategicznie
zlokalizowana w samym centrum miasta, obok zamku i amfiteatru, którego bliskość
czasem dostarczała w sezonie ciekawych doznań dźwiękowych. I tak oczekiwanie na
przybycie celebransa mogło zostać urozmaicone próbą przed koncertem Basi
Trzetrzelewskiej :-) Ale, ale - to rzecz drugorzędna, no i nie wybiegajmy
zanadto w przyszłość.
W międzyczasie wierni (dla których nierzadko był to pierwszy
kontakt z Klasycznym Rytem Rzymskim) uczyli się śpiewu gregoriańskiego,
odpowiedzi i postaw podczas mszy. Kapłan instruował ministrantów (efekty
zależały również od tego, czy kandydat na ministranta sam zgłosił się na
ochotnika, czy też na „ochotnika” został zgłoszony). Zamiejscowi solidarnie podwozili
niezmotoryzowanych bliźnich na Mszę, dojeżdżając z nieraz bardzo odległych zakątków
naszej pięknej krainy, słynącej jak kraj długi i szeroki z pięknych
okoliczności przyrody: licznych przydrożnych kapliczek, malowniczych, wąskich,
krętych dróg, obsadzonych alejami starych drzew, w których ptasząt śpiew... * .
*(ach, rozmarzyłam się... – to z lubości do regionu, którego
promocji nigdy dość...)
W dzień Bożego Narodzenia(2011) oraz w Niedzielę Wielkanocną
(2012) wierni mogli już uczestniczyć w Mszy Świętej w Olsztynie. W maju 2012
roku ks. Stehlin wygłosił (w sali na ul. Okopowej) rekolekcje maryjne. Na ich
zakończenie wiele osób wstąpiło w szeregi Milicji Niepokalanej(tradycyjnej
obserwancji). Czasem kapłanów wspierali gościnną posługą bracia Bractwa(Wojciech
i Maksymilian).
Własne miejsce
Do października 2012 r. przygotowywanie sali do Mszy
wymagało każdorazowego rozstawiania przenośnego ołtarza, przywożenia całego
wyposażenia kaplicy(paramentów, kwiatów itd.). Kapłani, dojeżdżający na ogół z
Gdyni i celebrujący Mszę w Olsztynie wieczorem, nocowali u gościnnych wiernych.
Uzależnienie godziny celebracji od rozkładu jazdy pociągów wymusiło okresowe przesunięcie
jej na 19:00, przez co ucierpiała frekwencja. Czas i tymczasowość miejsca
celebracji były okolicznościami wymagającymi szybkiej zmiany.
Od dłuższego czasu trwały poszukiwania lokalu na kaplicę - i
tak 5 października 2012 roku została odprawiona pierwsza Msza Św. w nowym
miejscu, na piętrze budynku przy ul. Opolskiej na Osiedlu Mazurskim. Od tego
dnia Msze są celebrowane w każdą niedzielę, a na ogół również w poniedziałki.
Obszerne pomieszczenie, choć schludne i jasne, wymagało rzecz jasna wiele pracy
by zaczęło przypominać kaplicę, ale wierni korzystający z posługi Bractwa Św.
Piusa X zyskali własne miejsce, w którym nie tylko odprawiana jest Msza Święta,
ale w którym dojeżdżający kapłan może też przenocować. Wyposażenie jest wciąż
uzupełniane – ostatnio np. pozyskano małe organy. Powstanie kaplicy, którą 17
listopada tego roku poświęcił ks. Stehlin, zostało zauważone przez lokalne
struktury kościelne. Z duszpasterską troską pochylił się nad nią bp Jezierski,
a biskupi komunikat odczytano w olsztyńskich kościołach już dzień później.
Na zakończenie
Uwaga, jaką sprawie krzewienia dawnej liturgii poświęca
warmińska hierarchia znalazła swój szczególny wyraz
w zakazie celebracji Mszy Trydenckiej na terenie diecezji warmińskiej, którym
nasz metropolita powitał uczestników pieszej Pielgrzymki Różańcowej z Warszawy
do Gietrzwałdu w lipcu 2012 r. Po interwencji "u góry" Msza w
Gietrzwałdzie na szczęście mogła zostać odprawiona, ale sprawa była szeroko
komentowana w Internecie.
Im większa jest niechęć lokalnych struktur eklezjalnych do
Mszy Wszechczasów, tym większa odpowiedzialność spoczywa na wiernych, którzy nie
narzekają czekając, aż będzie można przyjść na gotowe, ale biorą sprawy w swoje
ręce(od razu zaznaczę, że siebie do takich osób nie zaliczam). W Polsce
katolicy przyzwyczajeni są do komfortu: mają nawet po kilka kościołów w zasięgu
nóg, kilka Mszy(niestety, na ogół tylko nowych) do wyboru, nie muszą się o nic
martwić bo o wszystko zatroszczą się inni. Nic, tylko korzystać, nie? Chyba
nikt nie wyobraża sobie sytuacji, że może nie mieć gdzie iść na Mszę – a
przecież na Zachodzie takie sytuacje są już w niektórych miejscowościach smutną
rzeczywistością. Udział w życiu Tradycji katolickiej tam, gdzie ona dopiero
raczkuje jest dla katolika cenną lekcją. Nic nie jest nam dane. Nawet kapłani
muszą dojeżdżać co weekend 150-200 km w jedną stronę by odprawić Mszę dla
nieraz nielicznej grupki wiernych (i chwała im za to!). Trzeba
zorganizować miejsce celebracji – wynająć lokal, posprzątać go i urządzić,
przygotować ołtarz, śpiew, zapewnić gościnę celebransowi, który pokonuje przecież
długą drogę, byśmy mogli uczestniczyć w tradycyjnej Mszy... Podjąć wysiłek
zachęcenia do uczestnictwa w Mszy również innych. Aktywizacja laikatu, poczucie współodpowiedzialności, zaangażowanie... Czy nie o tym mówił Sobór
Watykański II? Kto by pomyślał, jak pięknie owo aktywne uczestnictwo w życiu
wspólnoty realizować będą właśnie tradycjonaliści… ;-)